-----------------------------------
Była już 13.00. Za
dwie godziny miałam się już spotkać z Kieranem. Mimo, że znałam go dopiero od
wczoraj bardzo nie mogłam doczekać się naszego wspólnego wyjścia.
-O czym tak ciągle myślisz – wyrwała mnie z zamyślenia mama,
szybko poderwałam się ze stołka kuchennego, przez co prawie bym z niego spadła
– a może powinnam powiedzieć: „o kim tak ciągle myślisz” – uśmiechnęła się do
mnie.
„O kim tak ciągle
myślisz” ?
Co to za pytanie, ona myślała tylko o jednym, a mianowicie
ciągle myślała o tym, że mam chłopaka, ale ja nigdy nie znalazłam odpowiedniego
dla mnie, który na dodatek chciałby ze mną być.
-Mamo, daj mi już spokój, cały czas myślisz, że kogoś mam, a
to jest nie prawda. Czy nie mogę mieć po prostu jakiegoś znajomego ? – może i
miała racje, a ja cały czas myślałam o Kieranie – Mogę dzisiaj wyjść ? –
powiedziałam nie czekając na poprzednią odpowiedź.
-Ach taaak ? – zdziwiła się mama – wiec jednak ktoś jest na
rzeczy.
-Mamo – upomniałam ją – dlaczego miałoby o kogoś chodzić ?
Może chciałabym przejść się sama, albo z jakąś nową koleżanką.
-Jasne, jasne – nie uwierzyła mi, ja też bym sobie nie
uwierzyła. Poczułam, że się czerwienie – jestem twoją matką i widzę kiedy mnie
zbywasz. Powiedz chociaż jak ma na imię, wtedy pozwolę ci iść – zachęciła mnie.
Nie wiedziałam co
zrobić, z jednej strony jeśli bym jej powiedziała mogłabym spotkać się z
Kieranem, ale później cały czas pytałaby się o niego. Natomiast z drugiej
strony nie mogłam jej o tym nie powiedzieć, bo i tak by mnie o niego
wypytywała, a mnie ominęłoby to spotkanie.
-Ma na imię Kieran. Teraz mogę już iść ?
-Nic więcej mi o nim nie opowiesz ?
-Nie, chciałaś znać tylko imię.
-No dobrze, dobrze, tylko się jakoś ładnie uszykuj na to
spotkanie.
Podniosłam w zdziwieniu brew.
-No wiesz, załóż jakąś ładną sukienkę i się pomaluj –
powiedziała bardzo oczywistym tonem, lecz dla mnie nie było to takie oczywiste.
-O Boże – westchnęłam – po co mi to ?
-Jak to po co?
-Chyba nie chcesz skończyć jako stara panna z kotami.
-Co ty masz do kotów ?
Denerwowało mnie
już, że moja mama próbowała zeswatać mnie z każdym moim kolegom, a Kierana
nawet nie znała, skąd mogła wiedzieć , że jest fajny. Nie to, że nie chciałam
mieć chłopaka, ale na tym świecie nie ma. No może Kieran różnił się trochę od
moich dawnych kolegów z klasy i szkoły. Co ja mówię, on był zupełnie inny. Miał
cudowny błysk w piwnych oczach, od których nie mogłam odwrócić wzroku. A jego
rozczochrane, ale tak piękne, jak smoła włosy…
Nie, nie mogłam
uwierzyć jak mogłam tak myśleć o obcym chłopaku, którego w ogóle nie znałam. A
po za tym on z pewnością miał dziewczynę, ale nie mogłam tak po prostu podejść
do niego i spytać „Masz kogoś?” . To znaczy mogłam to zrobić, ale to byłoby
głupie, a zresztą, co on by sobie o mnie pomyślał.
Do samej 15.00
kłóciłam się z mamą, która cały czas kazała mi założyć sukienkę. Przebrałam się
jednak w krótkie jeansy, fioletową bokserkę i szare trampki, a włosy związałam
w niechlujnego koka. Po za tym z kosmetyków zdecydowałam się tylko na tusz do
rzęs.
-Nareszcie – powiedziałam do siebie spoglądając na zegarek,
który właśnie wybił 15.00.
Wyszłam z mojego
pokoju i zbiegłam po schodach.
-Pa mamo – krzyknęłam.
-Baw się dobrze Kopciuszku – dowaliła mi.
-Żeby być piękną nie trzeba mieć sukni jak z bajki –
obroniłam się.
-No dobrze, idź już, idź.
Wsunęłam jeszcze
do kieszeni klucze na wszelki wypadek i wyszłam na dwór.
Rozejrzałam się
dookoła, ale nie zauważyłam Kierana. Zeszłam po kilku drewnianych schodkach i
przeszłam kilka metrów dalej, aż w końcu…
Zauważyłam go.
Miał tak samo rozczochraną fryzurę jak wczoraj tylko tym razem użył chyba
trochę lakieru do włosów. Wszystkie włosy miał przerzucone na prawą stronę, lekko zasłaniały oczy. Jego zwykły biały T-shirt był opięty na mięśniach,
których wczoraj przez koszulę nie dostrzegłam. Do tego długie jeansy, do tej
pory znałam niewielu chłopaków, którzy ubierali się w jeansy, a tym bardziej w rurki. Koledzy z mojej
szkoły zawsze ubierali się w luźne dresy co wyglądało okropnie. Kieran trzymał
w ręce czarną smycz, a na niej przesłodkiego psa rasy haski. Był szaro-biały i
dorastał Kieranowi do pasa.
-Hej – odezwał się, gdy do nich podeszłam. Po czym mnie
przytulił, poczułam jego ostre włosy i już wiedziałam, że użył więcej lakieru
niż mi się wydawało.
-Ile ty używasz tego lakieru ? – roześmiałam się.
-Mi też bardzo miło cię widzieć – uśmiechnął się.
-Nigdy nie widziałam chłopaka, który na dzień zużywa cały
lakier. Nigdy nie widziałam chłopaka, który używałby lakier do włosów –
poprawiłam się.
-Ha, ha, ha – zaśmiał się szyderczo – bardzo śmieszne.
Twój piesek jest o wiele ładniejszy – droczyłam się z nim –
a nie używa lakieru do włosów – schyliłam się do Chucha i zaczęłam go głaskać
po głowie, miał tak miękką sierść, która delikatnie przechodziła pomiędzy moimi
palcami.
-Dobrze, wiem, że jest bardzo ładny i taki słodki, ale nie
musisz mnie od razu obrażać.
-Przecież nie mówię poważnie – wstałam i zobaczyłam, że nie
mówił poważnie, byłam tego pewna po jego szerokim uśmiechu – chodźmy już na ten
spacer, jakie miejsce proponujesz ?
-Mmm… - zastanowił się – poszedłbym na plaże, ale pewnie
będzie tam dużo ludzi, może do tego parku dla zwierząt niedaleko –
zaproponował.
-Możemy, ale i tak go nie znam, jestem tu dopiero od wczoraj
przypomniałam mu.
-Tak, wiem, będziesz znała drugie miejsce w Hiszpanii.
-A jakie było pierwsze ? – zdziwiłam się.
-Przecież byłaś już w sklepie niedaleko – przypomniał mi.
-No tak.
-Chodźmy już, przecież równie dobrze możemy posprzeczać się
po drodze – ruszyliśmy przed siebie.
-Okej, ale oddaj mi pieska – wyciągnęłam rękę po smycz,
której nie dostałam – ej – oburzyłam się.
-Chyba zwariowałaś, nie oddam ci mojego jedynego pieska.
-Zaraz wrócę z powrotem do domu – znów wyciągnęłam rękę.
-Jasne, już ci wierzę – podał mi smycz, którą zawinęłam
sobie na ręce – a teraz możesz go już wypuścić – pokazał mi palcem park obok.
-Ten park jest tak blisko – powiedziałam zaskoczona –
wczoraj tu przechodziłam i go nie zauważyłam.
-W końcu było już ciemno – nachylił się i odpiął smycz psa,
który wbiegł do parku merdając ogonem. Poszliśmy za nim i usiedliśmy na jednej
ławek obok wielkiego drzewa.
Naprzeciwko nas
dwójka dzieci bawiła się z jakimś psem, który prawdopodobnie wolałby, żeby dały
mu w końcu spokój.
-Więc co mi jeszcze o sobie powiesz – przerwał chwilę ciszy.
-Chyba wiesz już o mnie wszystko, moje życie jest strasznie
nudne.
-Daj już spokój, na pewno zdarzyło się coś w twoim życiu
ciekawego. Może w Londynie ?
-Mmm… - zastanowiłam się chwilę – nie, mówiłam ci, że moje
życie jest strasznie przeciętne. A może ty mi coś o sobie opowiesz ? –
zaproponowałam.
-Moje życie też jest takie przeciętne – pożalił mi się.
-Mi marudzisz, że nie mam o czym opowiadać, a sam też nie
masz pomysłu.
-Ale ja pierwszy się zapytałem – próbował się bronić.
-To nie ma znaczenie – wystawiłam na niego język.