niedziela, 28 lipca 2013

ZNAJOMY ZE SKLEPU ;) CZĘŚĆ 2

OD RAZU DZIĘKUJĘ TYM DWÓM OSOBOM OD KOMENTARZY, WIEM, ŻE PRAWIE NIKT TEGO NIE CZYTA, ALE I TAK BĘDĘ TO PISAŁA :D Hahaha

-----------------------------------

   Była już 13.00. Za dwie godziny miałam się już spotkać z Kieranem. Mimo, że znałam go dopiero od wczoraj bardzo nie mogłam doczekać się naszego wspólnego wyjścia.
-O czym tak ciągle myślisz – wyrwała mnie z zamyślenia mama, szybko poderwałam się ze stołka kuchennego, przez co prawie bym z niego spadła – a może powinnam powiedzieć: „o kim tak ciągle myślisz” – uśmiechnęła się do mnie.
   „O kim tak ciągle myślisz” ?
Co to za pytanie, ona myślała tylko o jednym, a mianowicie ciągle myślała o tym, że mam chłopaka, ale ja nigdy nie znalazłam odpowiedniego dla mnie, który na dodatek chciałby ze mną być.
-Mamo, daj mi już spokój, cały czas myślisz, że kogoś mam, a to jest nie prawda. Czy nie mogę mieć po prostu jakiegoś znajomego ? – może i miała racje, a ja cały czas myślałam o Kieranie – Mogę dzisiaj wyjść ? – powiedziałam nie czekając na poprzednią odpowiedź.
-Ach taaak ? – zdziwiła się mama – wiec jednak ktoś jest na rzeczy.
-Mamo – upomniałam ją – dlaczego miałoby o kogoś chodzić ? Może chciałabym przejść się sama, albo z jakąś nową koleżanką.
-Jasne, jasne – nie uwierzyła mi, ja też bym sobie nie uwierzyła. Poczułam, że się czerwienie – jestem twoją matką i widzę kiedy mnie zbywasz. Powiedz chociaż jak ma na imię, wtedy pozwolę ci iść – zachęciła mnie.
   Nie wiedziałam co zrobić, z jednej strony jeśli bym jej powiedziała mogłabym spotkać się z Kieranem, ale później cały czas pytałaby się o niego. Natomiast z drugiej strony nie mogłam jej o tym nie powiedzieć, bo i tak by mnie o niego wypytywała, a mnie ominęłoby to spotkanie.
-Ma na imię Kieran. Teraz mogę już iść ?
-Nic więcej mi o nim nie opowiesz ?
-Nie, chciałaś znać tylko imię.
-No dobrze, dobrze, tylko się jakoś ładnie uszykuj na to spotkanie.
Podniosłam w zdziwieniu brew.
-No wiesz, załóż jakąś ładną sukienkę i się pomaluj – powiedziała bardzo oczywistym tonem, lecz dla mnie nie było to takie oczywiste.
-O Boże – westchnęłam – po co mi to ?
-Jak to po co?
-Chyba nie chcesz skończyć jako stara panna z kotami.
-Co ty masz do kotów ?
   Denerwowało mnie już, że moja mama próbowała zeswatać mnie z każdym moim kolegom, a Kierana nawet nie znała, skąd mogła wiedzieć , że jest fajny. Nie to, że nie chciałam mieć chłopaka, ale na tym świecie nie ma. No może Kieran różnił się trochę od moich dawnych kolegów z klasy i szkoły. Co ja mówię, on był zupełnie inny. Miał cudowny błysk w piwnych oczach, od których nie mogłam odwrócić wzroku. A jego rozczochrane, ale tak piękne, jak smoła włosy…
   Nie, nie mogłam uwierzyć jak mogłam tak myśleć o obcym chłopaku, którego w ogóle nie znałam. A po za tym on z pewnością miał dziewczynę, ale nie mogłam tak po prostu podejść do niego i spytać „Masz kogoś?” . To znaczy mogłam to zrobić, ale to byłoby głupie, a zresztą, co on by sobie o mnie pomyślał.
   Do samej 15.00 kłóciłam się z mamą, która cały czas kazała mi założyć sukienkę. Przebrałam się jednak w krótkie jeansy, fioletową bokserkę i szare trampki, a włosy związałam w niechlujnego koka. Po za tym z kosmetyków zdecydowałam się tylko na tusz do rzęs.
-Nareszcie – powiedziałam do siebie spoglądając na zegarek, który właśnie wybił 15.00.
   Wyszłam z mojego pokoju i zbiegłam po schodach.
-Pa mamo – krzyknęłam.
-Baw się dobrze Kopciuszku – dowaliła mi.
-Żeby być piękną nie trzeba mieć sukni jak z bajki – obroniłam się.
-No dobrze, idź już, idź.
   Wsunęłam jeszcze do kieszeni klucze na wszelki wypadek i wyszłam na dwór.
   Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam Kierana. Zeszłam po kilku drewnianych schodkach i przeszłam kilka metrów dalej, aż w końcu…
   Zauważyłam go. Miał tak samo rozczochraną fryzurę jak wczoraj tylko tym razem użył chyba trochę lakieru do włosów. Wszystkie włosy miał przerzucone na prawą stronę, lekko zasłaniały oczy. Jego zwykły biały T-shirt był opięty na mięśniach, których wczoraj przez koszulę nie dostrzegłam. Do tego długie jeansy, do tej pory znałam niewielu chłopaków, którzy ubierali się w jeansy,  a tym bardziej w rurki. Koledzy z mojej szkoły zawsze ubierali się w luźne dresy co wyglądało okropnie. Kieran trzymał w ręce czarną smycz, a na niej przesłodkiego psa rasy haski. Był szaro-biały i dorastał Kieranowi do pasa.
-Hej – odezwał się, gdy do nich podeszłam. Po czym mnie przytulił, poczułam jego ostre włosy i już wiedziałam, że użył więcej lakieru niż mi się wydawało.
-Ile ty używasz tego lakieru ? – roześmiałam się.
-Mi też bardzo miło cię widzieć – uśmiechnął się.
-Nigdy nie widziałam chłopaka, który na dzień zużywa cały lakier. Nigdy nie widziałam chłopaka, który używałby lakier do włosów – poprawiłam się.
-Ha, ha, ha – zaśmiał się szyderczo – bardzo śmieszne.
Twój piesek jest o wiele ładniejszy – droczyłam się z nim – a nie używa lakieru do włosów – schyliłam się do Chucha i zaczęłam go głaskać po głowie, miał tak miękką sierść, która delikatnie przechodziła pomiędzy moimi palcami.
-Dobrze, wiem, że jest bardzo ładny i taki słodki, ale nie musisz mnie od razu obrażać.
-Przecież nie mówię poważnie – wstałam i zobaczyłam, że nie mówił poważnie, byłam tego pewna po jego szerokim uśmiechu – chodźmy już na ten spacer, jakie miejsce proponujesz ?
-Mmm… - zastanowił się – poszedłbym na plaże, ale pewnie będzie tam dużo ludzi, może do tego parku dla zwierząt niedaleko – zaproponował.
-Możemy, ale i tak go nie znam, jestem tu dopiero od wczoraj przypomniałam mu.
-Tak, wiem, będziesz znała drugie miejsce w Hiszpanii.
-A jakie było pierwsze ? – zdziwiłam się.
-Przecież byłaś już w sklepie niedaleko – przypomniał mi.
-No tak.
-Chodźmy już, przecież równie dobrze możemy posprzeczać się po drodze – ruszyliśmy przed siebie.
-Okej, ale oddaj mi pieska – wyciągnęłam rękę po smycz, której nie dostałam – ej – oburzyłam się.
-Chyba zwariowałaś, nie oddam ci mojego jedynego pieska.
-Zaraz wrócę z powrotem do domu – znów wyciągnęłam rękę.
-Jasne, już ci wierzę – podał mi smycz, którą zawinęłam sobie na ręce – a teraz możesz go już wypuścić – pokazał mi palcem park obok.
-Ten park jest tak blisko – powiedziałam zaskoczona – wczoraj tu przechodziłam i go nie zauważyłam.
-W końcu było już ciemno – nachylił się i odpiął smycz psa, który wbiegł do parku merdając ogonem. Poszliśmy za nim i usiedliśmy na jednej ławek obok wielkiego drzewa.
   Naprzeciwko nas dwójka dzieci bawiła się z jakimś psem, który prawdopodobnie wolałby, żeby dały mu w końcu spokój.
-Więc co mi jeszcze o sobie powiesz – przerwał chwilę ciszy.
-Chyba wiesz już o mnie wszystko, moje życie jest strasznie nudne.
-Daj już spokój, na pewno zdarzyło się coś w twoim życiu ciekawego. Może w Londynie ?
-Mmm… - zastanowiłam się chwilę – nie, mówiłam ci, że moje życie jest strasznie przeciętne. A może ty mi coś o sobie opowiesz ? – zaproponowałam.
-Moje życie też jest takie przeciętne – pożalił mi się.
-Mi marudzisz, że nie mam o czym opowiadać, a sam też nie masz pomysłu.
-Ale ja pierwszy się zapytałem – próbował się bronić.
-To nie ma znaczenie – wystawiłam na niego język.

wtorek, 23 lipca 2013

ZNAJOMY ZE SKLEPU ;) CZĘŚĆ 1

   Poprosiłam kasjerkę o siatkę po czym znów odwróciłam się do nieznajomego chłopaka.
-Dzięki, że mi pomogłeś, nie miałam pojęcia, że znajdę tu kogoś z kim się dogadam, bo po Hiszpańsku nie umiem mówić – powiedziałam i zapłaciłam pieniądze za zakupy.
-Racja, ale na tym świecie są jeszcze tak cudowni ludzie jak ja – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
-Lubisz komplementy, racja ? – odebrałam resztę od kasjerki.
-Oczywiście – roześmiał się.
Po zapakowaniu swoich rzeczy odeszłam na bok, a sprzedawczyni zaczęła kasować chipsy, cole i jakieś ciastka mojego nowego znajomego. Później tak samo jak ja zapłacił, odebrał resztę i zapakował produkty do siatki foliowej. Razem wyszliśmy ze sklepu.
-Może usiądziemy na ławce – zaproponował wskazując ławkę około czterdziestu metrów od nas - i trochę pogadamy - zaproponował - to znaczy jeśli chcesz.
-Dla nowego znajomego tutaj, zrobię wszystko – uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech i ruszyliśmy w stronę ławki.
-Lepiej się tak nie zapędzaj, bo mogę sobie zażyczyć czegoś nie do zrobienia – powiedział, wyjął z moich rąk siatkę i przełożył ją do tej samej ręki z jego zakupami.
-Halo, przecież dam sobie rade z taką małą siateczką, nie musisz udawać takiego dżentelmena.
-Ale wiesz, chce dobrze zacząć tą przyjaźń.
-Nawet nie wiem jak masz na imię, a ty już o przyjaźni myślisz.
-Mam na imię Kieran, a ty ? – zapytał siadając na ławkę, ja od razu też na niej usiadłam.
- A ja Emily. Jesteś z Hiszpanii ? – zapytałam zaciekawiona.
-Nie - zaśmiał się jakby to miało być takie oczywiste - Mieszkamy w Londynie, a teraz jestem na wakacjach z kumplem i braćmi.
-Dobrze, więc przejdźmy do kolejnego pytania.
-Okej – zgodził się ze mną.
-Ile masz lat ?
-Niedługo dwadzieścia jeden.
-A dokładniej ? – dociekałam dalej.
-Dokładniej mam urodziny na końcu kwietnia. To może teraz ja.
-Dobra – uśmiechnęłam się.
-Co ty tu robisz ? – zaczął swoje przesłuchanie.
-Przyjechałam tu na wakacje.
-Teraz – zdziwił się – przecież za kilka dni zaczyna się rok szkolny.
-To dość długa historia – zaczęłam – moi rodzice niedawno się rozwiedli i żeby od tego wszystkiego odpocząć moja mama pomyślała o wakacjach. Nie mówmy już o tym, nie lubię poruszać tego tematu – wyznałam.
-Nie ma sprawy, ile masz lat ?
-Dziewiętnaście, a urodziny mam dopiero w maju. Nie obraź się ale na mnie chyba już pora– zmieniłam temat – mama będzie się o mnie martwiła w końcu jestem tu dopiero od kilku godzin, a już się zagubiłam – uśmiechnęłam się.
-No to już chodźmy, bo naprawdę się zaraz zgubisz – odwzajemnił mój uśmiech – ale musimy się jeszcze spotkać.
-Jasne, jeśli tylko uwolnię się od mojej nadopiekuńczej mamy – znów się uśmiechnęłam.
-Nie może być aż tak źle.
   Podnieśliśmy się z ławki i chwilę się przekomarzaliśmy o noszenie siatek i znów przegrałam, a Kieran wziął moje zakupy i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
   -Dziwnie się czuję – zaczęłam kontynuować naszą rozmowę – nigdy nie zawierałam znajomości tak szybko i dodatkowo z jakimś obcym chłopakiem, którego dopiero co poznałam.
-E tam, dopiero co przyjechałaś do Hiszpanii, powinnaś się cieszyć, że masz z kim pogadać po angielsku.
-No, racja, racja – zgodziłam się – więc to właściwie dobrze.
Przez resztę powrotu do domu rozmawiamy i opowiadamy sobie nawzajem o nas.
   Dowiedziałam się, że Kieran ma dwóch braci Deana i Seana, Dean jest w moim wieku, a Sean ma 26 lat. Kieran ma jeszcze psa haskiego o imieniu Chucho, ustaliliśmy, że niedługo go poznam, bo bardzo kocham psy.
   Mój nowy znajomy wypytywał mnie o moją rodzinę i dowiedział się tylko, że mam wspaniałą mamę, a mój tata się od nas wyprowadził. Co jeszcze miałam mu o sobie powiedzieć ? Sama nie wiem.
-No to teraz poproszę twój telefon – wyciągną rękę w moją stronę, gdy doszliśmy pod mój dom.
-Po co ci mój telefon – zdziwiłam się.
-Musisz mieć mój numer.
-Okej, ale ty też musisz mi dać swój telefon.
Wymieniliśmy się swoimi telefonami i wpisałam Kieranowi mój numer pod nazwą „Emily”, po czym oddałam mu go i wyciągnęłam rękę po mój telefon. Jednak on robił sobie jeszcze zdjęcie do kontaktu, na którym wystawił język i zrobił głupią minę.
-Odbyło by się bez tego – zażartowałam.
-Nie – uśmiechnął się, po czym jeszcze kilka razy kliknął w mój dotykowy ekran i oddał mi go, a ja schowałam telefon do kieszeni.
   Później się rozeszliśmy. Wchodząc do domu bardzo się zdziwiłam, ponieważ wszystkie światła były zgaszone, ale to nie możliwe, żeby moja mama wyszła, w końcu drzwi były otwarte. Zapaliłam światło w kurtażu.
-Mamooo – podniosłam głos – gdzie jesteś ?
Przeszłam do pokoju mojej mamy w którym miała się rozpakowywać, światło było zapalone, a mama spała na swoim łóżku, leżała również na nim walizka i jakieś ubrania. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Najpierw mówiła, że jest bardzo głodna, a później zasypiała podczas rozpakowywania się.
   No dobra, mogę przyznać, że ja też miałam ochotę pójść spać, ale najpierw wolałam coś zjeść.
   Przeszłam do kuchni, odłożyłam siatkę z zakupami i wyjęłam z niej truskawkowy jogurt i sok pomarańczowy. Zaglądając do wszystkich szafek znalazłam szklankę, do której nalałam trochę soku. Z szuflady wyjęłam łyżeczkę i otworzyłam jogurt, natychmiast go zjadłam i wypiłam sok. Później od razu przeszłam do mojego pokoju i nie przebierając się w piżamę położyłam się spać.

 xxx

   Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam do kieszeni jeansów które miałam na sobie i spojrzałam na ekran, pisało na nim „Nieznajomy ze sklepu ;)”. Zdjęcie w tle, które poprzedniego wieczoru zrobił sobie Kieran wyglądało naprawdę głupio. Przeciągnęłam palcem po zielonej słuchawce i przytknęłam telefon do ucha.
-Hej – powiedziałam ochrypłym głosem, po czym odkaszlnęłam.
-Jeszcze śpisz ? Jest już dwunasta – poinformował mnie.
-Już nie śpię.
-To dobrze, słuchaj, pomyślałem, że może przeszłabyś się dzisiaj ze mną na krótki spacer z Chucho.
Zaskoczyła mnie jego propozycja.
-No jasne, ale o której ? – spytałam.
-Wybierz miejsce i czas.
-No dobrze, to może o piętnastej – zaproponowałam.
-Okej, to będę na ciebie czekała pod twoim domem.
-Jasne, to idę się szykować, pa – pożegnałam się.
-Cześć – powiedział, po czym się rozłączył.
   Po wzięciu prysznica ubrałam się w dres i niebieską bokserkę i zawinęłam swoje mokre włosy w wielki turban. Umyłam zęby, a lekko podeschnięte włosy uczesałam czarną szczotką z półki w łazience. Później zeszłam na dół, mama właśnie jadła bułkę z pomidorem, popijając przy tym kawę.

sobota, 20 lipca 2013

WSTĘP

   Po dwóch rozprawach sądowych z powodu rozwodu rodziców wiedziałam, że moje życie nie będzie takie proste i przeciętne jak zawsze myślałam. Moi rodzice już od jakiegoś czasu nie mogli się ze sobą dogadać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Szczerze mówiąc miałam już tego dość. Marzyłam o ich rozwodzie, ale gdy mnie o tym poinformowali zrozumiałam, że nie będzie to takie fajne. Miałam zamieszkać z matką, a ojca widzieć tylko w co drugi weekend i jeśli moja mama się zgodzi trochę częściej. Moje życie w takiej rozbitej rodzinie dopiero się zaczęło, ale ja już wiedziałam, że to nie będzie zbyt fajne. Moja mama zachowywała przy mnie pozory uśmiechając się, ale przechodząc koło jej pokoju słyszałam jej płacz.
   Kończył się rok szkolny, a mama wpadła na pomysł, że pojedziemy na wakacje do Hiszpanii (czekał mnie bardzo długi lot samolotem, ponieważ mieszkaliśmy w Londynie). Cieszyłam się z powodu wakacji, gdyż mogłyśmy trochę odpocząć od napiętej sytuacji, a przy okazji miałam możliwość bardziej się opalić. Nie przejmowałam się, że nie dotrę do domu na pierwsze dni szkoły. Właściwie nie miałam pojęcia kiedy wracamy i nie obchodziło mnie to. Nie należałam do części osób w mojej szkole, która przejmowała się każdą nieusprawiedliwioną godziną zajęć i nie chodziła wcale na wagary.
   Po długim locie samolotem, nudzeniu się w nim i wielu innych rzeczach, dojechałyśmy do naszego wynajętego domku w Walencji. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie to jest do póki nie dowiedziałam się, ze mam tam zamieszkać na jakiś czas.
   Dom stał nad samym morzem, widząc go miałam nadzieję, że trafię na pokój z widokiem na ten cudny widok. To byłoby cudowne co wieczór widzieć zachodzące słońce, tonące w schłodzonym morzu.
   Weszłyśmy do środka, dom był całkiem duży, powiesiłam bluzę na wieszak, którą zabrałam ze sobą zupełnie niepotrzebnie. Od razu chciałam zobaczyć mój pokój, lecz nie było go na parterze, była tam tylko kuchnia, łazienka i sypialnia mojej mamy. Wbiegłam po schodach na górę otworzyłam jedne z dwóch drzwi, ale była tam druga łazienka, „ja to mam szczęście” pomyślałam i przeszłam do ostatnich drzwi. Był to mój pokój, był duży, miał wielkie łóżko z kilkoma poduszkami. Cieszyłam się z balkonu z widokiem na morze, a pod jedną ze ścian stało kilka szaf i szuflad.
   Byłam w trakcie rozpakowywania się gdy do mojego pokoju weszła mama.
-Jak ci się podoba dom ? – zapytała.
-Jest naprawdę piękny – oznajmiłam.
-Przejdziemy się do sklepu, jestem strasznie głodna ?
-Jasne – odłożyłam właśnie trzymaną ostatnią koszulkę do szafy – i tak się już rozpakowałam.
-Naprawdę – zdziwiła się – ja ledwo schowałam kilka kosmetyków do szafki w toalecie.
-To może pójdę do sklepu sama – zaproponowałam.
-Nie, bo jeszcze mi się tam zgubisz – uśmiechnęła się - A po za tym i tak nie znasz hiszpańskiego.
-Ty też go nie znasz, a ja uczyłam się go trochę w szkole. Dam sobie radę – zapewniłam ją. Po Hiszpańsku znałam tylko kilka podstawowych wyrazach, liczb, alfabet, umiałam zapytać o godzinę i o drogę, ale mama nie musiała o tym wiedzieć.
   Na szczęście zgodziła się na moje samodzielne pójście do sklepu. Dostałam od niej pieniądze, listę zakupów i dokładną instrukcje jak tam dojść. Nie było do niego aż tak daleko. Był to wielki supermarket. Od razu do niego weszłam, w końcu miałam tylko pół godziny do zamknięcia. Cieszyłam się, że nie będę musiała tam do nikogo się odzywać, bo i tak nie dałabym sobie z tym rady. Przeszłam do działu pieczywa i wrzuciłam do koszyka kilka bułek, następnie do nabiału, gdzie wzięłam mleko, dwa sery i dwa truskawkowe jogurty z następnych półek wzięłam sok pomarańczowy, kilka pomidorów i kawę rozpuszczalną. Później podeszłam do kasy i ustawiłam się w kolejce. Przede mną stał jakiś niski facet w blond włosach z całą stertą różnych produktów. Gdy taśma na zakupy zrobiła trochę miejsca odłożyłam na nią swoje produkty.
   Czekając na swoją kolej rozglądałam się po sklepie. Właśnie jakaś kobieta z dzieckiem pakowała swoje zakupy do siatki foliowej, gdy wszystko się jej rozsypało.
   Kasjerka przywitała mnie z wielkim uśmiechem, po czym zaczęła kasować moje rzeczy. Miała na sobie białą koszulę, która była dla niej zdecydowanie za mała i jakieś jeansy. Na plakietce przypiętej do koszulki było napisane „ ANITA” .
   Kasjerka odezwała się do mnie po hiszpańsku, a ja nie wiedziałam co to znaczy.
-Kurde – wyrwało mi się. Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć
Miałam nadzieje, że sama odpowie sobie na to pytanie, ale się na to nie zapowiadało, gdyż powtórzyła pytanie ponownie.
-Pyta czy chcesz siatkę foliową – ktoś szepnął mi do ucha.
   Od razu się odwróciłam. Był to bardzo przystojny chłopak w moim wieku, miał dłuższe czarne włosy w których zauważyłam okulary przeciwsłoneczne, piwne oczy w które mogłaby patrzyć w nieskończoność. Ubrany był w skaty, ciemne jeansy i  koszulę w czerwoną kratę. Był znacznie ode mnie wyższy, może 10 centymetrów, mój wzrok był na wysokości jego brody.