sobota, 20 lipca 2013

WSTĘP

   Po dwóch rozprawach sądowych z powodu rozwodu rodziców wiedziałam, że moje życie nie będzie takie proste i przeciętne jak zawsze myślałam. Moi rodzice już od jakiegoś czasu nie mogli się ze sobą dogadać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Szczerze mówiąc miałam już tego dość. Marzyłam o ich rozwodzie, ale gdy mnie o tym poinformowali zrozumiałam, że nie będzie to takie fajne. Miałam zamieszkać z matką, a ojca widzieć tylko w co drugi weekend i jeśli moja mama się zgodzi trochę częściej. Moje życie w takiej rozbitej rodzinie dopiero się zaczęło, ale ja już wiedziałam, że to nie będzie zbyt fajne. Moja mama zachowywała przy mnie pozory uśmiechając się, ale przechodząc koło jej pokoju słyszałam jej płacz.
   Kończył się rok szkolny, a mama wpadła na pomysł, że pojedziemy na wakacje do Hiszpanii (czekał mnie bardzo długi lot samolotem, ponieważ mieszkaliśmy w Londynie). Cieszyłam się z powodu wakacji, gdyż mogłyśmy trochę odpocząć od napiętej sytuacji, a przy okazji miałam możliwość bardziej się opalić. Nie przejmowałam się, że nie dotrę do domu na pierwsze dni szkoły. Właściwie nie miałam pojęcia kiedy wracamy i nie obchodziło mnie to. Nie należałam do części osób w mojej szkole, która przejmowała się każdą nieusprawiedliwioną godziną zajęć i nie chodziła wcale na wagary.
   Po długim locie samolotem, nudzeniu się w nim i wielu innych rzeczach, dojechałyśmy do naszego wynajętego domku w Walencji. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie to jest do póki nie dowiedziałam się, ze mam tam zamieszkać na jakiś czas.
   Dom stał nad samym morzem, widząc go miałam nadzieję, że trafię na pokój z widokiem na ten cudny widok. To byłoby cudowne co wieczór widzieć zachodzące słońce, tonące w schłodzonym morzu.
   Weszłyśmy do środka, dom był całkiem duży, powiesiłam bluzę na wieszak, którą zabrałam ze sobą zupełnie niepotrzebnie. Od razu chciałam zobaczyć mój pokój, lecz nie było go na parterze, była tam tylko kuchnia, łazienka i sypialnia mojej mamy. Wbiegłam po schodach na górę otworzyłam jedne z dwóch drzwi, ale była tam druga łazienka, „ja to mam szczęście” pomyślałam i przeszłam do ostatnich drzwi. Był to mój pokój, był duży, miał wielkie łóżko z kilkoma poduszkami. Cieszyłam się z balkonu z widokiem na morze, a pod jedną ze ścian stało kilka szaf i szuflad.
   Byłam w trakcie rozpakowywania się gdy do mojego pokoju weszła mama.
-Jak ci się podoba dom ? – zapytała.
-Jest naprawdę piękny – oznajmiłam.
-Przejdziemy się do sklepu, jestem strasznie głodna ?
-Jasne – odłożyłam właśnie trzymaną ostatnią koszulkę do szafy – i tak się już rozpakowałam.
-Naprawdę – zdziwiła się – ja ledwo schowałam kilka kosmetyków do szafki w toalecie.
-To może pójdę do sklepu sama – zaproponowałam.
-Nie, bo jeszcze mi się tam zgubisz – uśmiechnęła się - A po za tym i tak nie znasz hiszpańskiego.
-Ty też go nie znasz, a ja uczyłam się go trochę w szkole. Dam sobie radę – zapewniłam ją. Po Hiszpańsku znałam tylko kilka podstawowych wyrazach, liczb, alfabet, umiałam zapytać o godzinę i o drogę, ale mama nie musiała o tym wiedzieć.
   Na szczęście zgodziła się na moje samodzielne pójście do sklepu. Dostałam od niej pieniądze, listę zakupów i dokładną instrukcje jak tam dojść. Nie było do niego aż tak daleko. Był to wielki supermarket. Od razu do niego weszłam, w końcu miałam tylko pół godziny do zamknięcia. Cieszyłam się, że nie będę musiała tam do nikogo się odzywać, bo i tak nie dałabym sobie z tym rady. Przeszłam do działu pieczywa i wrzuciłam do koszyka kilka bułek, następnie do nabiału, gdzie wzięłam mleko, dwa sery i dwa truskawkowe jogurty z następnych półek wzięłam sok pomarańczowy, kilka pomidorów i kawę rozpuszczalną. Później podeszłam do kasy i ustawiłam się w kolejce. Przede mną stał jakiś niski facet w blond włosach z całą stertą różnych produktów. Gdy taśma na zakupy zrobiła trochę miejsca odłożyłam na nią swoje produkty.
   Czekając na swoją kolej rozglądałam się po sklepie. Właśnie jakaś kobieta z dzieckiem pakowała swoje zakupy do siatki foliowej, gdy wszystko się jej rozsypało.
   Kasjerka przywitała mnie z wielkim uśmiechem, po czym zaczęła kasować moje rzeczy. Miała na sobie białą koszulę, która była dla niej zdecydowanie za mała i jakieś jeansy. Na plakietce przypiętej do koszulki było napisane „ ANITA” .
   Kasjerka odezwała się do mnie po hiszpańsku, a ja nie wiedziałam co to znaczy.
-Kurde – wyrwało mi się. Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć
Miałam nadzieje, że sama odpowie sobie na to pytanie, ale się na to nie zapowiadało, gdyż powtórzyła pytanie ponownie.
-Pyta czy chcesz siatkę foliową – ktoś szepnął mi do ucha.
   Od razu się odwróciłam. Był to bardzo przystojny chłopak w moim wieku, miał dłuższe czarne włosy w których zauważyłam okulary przeciwsłoneczne, piwne oczy w które mogłaby patrzyć w nieskończoność. Ubrany był w skaty, ciemne jeansy i  koszulę w czerwoną kratę. Był znacznie ode mnie wyższy, może 10 centymetrów, mój wzrok był na wysokości jego brody.

2 komentarze: