sobota, 17 sierpnia 2013

"Wreszcie" ( część 1 )

Sorki, że tak długo nie było nowego rozdziału, nie miałam weny, najgorsza jest końcówka LOL
Mniejsza o to :D

---------------------------------------------

   Może właśnie tego potrzebowałam. Żeby ktoś mnie przytulił. Pocieszył. Po prostu, żeby przy mnie był.
   Nie ważne, że znałam go dopiero od dwóch dni, mógłby być mi nawet obcym. No może nie do końca. Ale czułam się przy nim taka bezpieczna. Przy nim nic nie mogło pójść źle.
   Mogłabym spędzić tak całe wieki. W jego uścisku. Obejmował mnie, swoimi tak dobrze zbudowanymi ramionami. Czułam w tym troskę, której jeszcze nigdy nie czułam, nawet moja mama mnie tak nie przytulała, gdy byłam jeszcze mniejsza.
   Czułam w swoich włosach jego oddech.
   Tak po prostu mogłam się do niego przytulić, wypłakać w jego koszule, jakbyśmy byli przyjaciółmi od dziecka.
-Dziękuję – wyszeptałam.
-Nie musisz mi za nic dziękować – usłyszałam jego cudowny głos.
-Musze – wyswobodziłam się z jego uścisku, żeby spojrzeć w jego oczy – to dla mnie wiele znaczy, no wiesz, znamy się od dwóch dni, a już wiem, że mogę na ciebie liczyć, w każdej sprawie.
-Właściwie znamy się już od trzech dni – uśmiechnął się, natychmiast odwzajemniłam jego uśmiech - proszę cię, nie płacz – wytarł krople łez spływającą po moim policzku wierzchem dłoni.
-Postaram się. Przepraszam, że musiałeś w tym uczestniczyć. Może nie wiesz co to dla mnie znaczy, ale …
-Nie musisz mi o tym opowiadać – przerwał mi widząc, że znów staje się smutniejsza.
-Ale chce, więc wiesz już, że moi rodzice się rozwiedli. Moja siostra jest ode mnie o dwa lata młodsza i jakoś nigdy się ze sobą nie dogadywałyśmy, od czasu gdy zaczęła łazić i mówić – próbowałam trochę rozładować atmosferę, żeby znowu się nie popłakać – może tego nie zrozumiesz, ale na samym początku nienawidziłam jej. Nienawidziłam jej po prostu za to, że tu była, że istniała. Moi rodzice poświęcali jej tyle czasu, a ja nie mogłam zrozumieć, że jest jeszcze mała i potrzebuje więcej opieki niż ja. Ale później zaczęła wykorzystywać to, że jest tą lepszą córeczką. Po prostu chciała mi pokazać, że moi rodzice mnie nie kochają. Nawet nie wiem, czemu to robiła. Zaczęłam z czasem coraz więcej czasu spędzać po za domem, chodziłam na różne imprezy, nocowałam u przyjaciół, robiłam wszystko, by jak najmniej czasu spędzać w domu. Zaczęłam się oddalać od moich rodziców. Po jakimś czasie, moi rodzice zaczęli się kłócić, z czasem coraz więcej, aż w końcu poinformowali mnie o swoim rozwodzie. Po rozprawach sądowych, sąd podjął decyzję, że ja zostanę z mamą, a moja siostra z tatą, nawet nie wiedziałam, że można tak zrobić, że można rozdzielić tak rodzeństwo. Ale przynajmniej, nie muszę non stop widzieć Ashley i się z nią kłócić, a nasi rodzice nie muszą płacić, żadnych alimentów, czy czegoś tam. Nie chcę teraz znów oddalić się od mojej mamy, bo czuję, że nasze relacje się polepszyły w ostatnim czasie – po tym wyznaniu zrobiło mi się naprawdę lekko na sercu, jeszcze nie czułam aż takiego uczucia, może i wyznawałam już ludziom prawdę, ale nigdy takie słowa nie przechodziły przez moje usta tak ciężko.
   Było mi już lepiej, ale Kieran i tak przytulił mnie do siebie i znów mogłam wtulić się w jego miękką koszulę.
   Nagle usłyszałam wibrację telefonu, ale to nie był mój telefon. Musiałam odkleić się, od tak bardzo przyciągającej koszuli, a mój znajomy zaczął czytać sms-a.
-Kto to ? – spytałam.
-Dean, pyta kiedy będę, bo robią pizze.
-Już idziesz – powiedziałam smutna.
-Jest już po 16 – poinformował mnie.
-Serio ? – zdziwiłam się, Kieran tylko na potwierdzenie lekko pokiwał głową z uśmiechem – jak ten czas szybko mija.
-Spotkamy się potem ?
-Jeśli jeszcze nie masz mnie dość, to z chęcią się stąd wyrwę.
-To ooo… 19, pod twoim domem ? –zaproponował.
-Mmm… nie wiem czy dam radę tyle wytrzymać – uśmiechnęłam się.
-Dasz radę, na pewno, to ja już lecę, bo zjedzą mi całą pizze – wstał z łóżka, ja też się z niego podniosłam.
-Ale nawet mi nie powiedziałeś jakie będziemy mieć plany na wieczór.
-Niespodzianka – poruszył dziwacznie brwiami.
Musisz mnie kiedyś tego nauczyć.
-Czego ? – powiedział zdziwiony.
-Tego ruszania brwiami – spróbowałam go naśladować, ale z pewnością mi to nie wyszło, bo Kieran wybuchnął śmiechem.
-Z tym trzeba się urodzić – jeszcze raz to zrobił – to pa.
-Nie obrazisz się jeśli nie odprowadzę cię na dół, wiesz o co mi chodzi.
-Jasne, do zobaczenia – pocałował mnie w policzek.
-Cześć.
   Odprowadziłam go wzrokiem aż do schodów. Po czym usiadłam znów na łóżku. Czułam się trochę dziwnie, bo z jednej strony ten dzień był taki cudowny ze względy na Kierana i jeszcze się nie kończył. A z drugiej strony niedługo przyjeżdża Ashley, przez co pokłóciłam się z mamą. E tam, teraz to mnie nie obchodzi, bo za trzy godziny miałam spotkać się z miłością mojego życia. Jestem chora, ledwo co się znamy, a ja mówię, że jest miłością mojego życia. Zapomniałam o tym, że nigdy nie będziemy razem.
   No cóż, miałam jeszcze dużo czasu więc włączyłam laptopa. Otworzyłam trzy karty: w pierwszej youtuba na którym od razu włączyłam moją ulubioną piosenkę „Green Day – Uh love”. W drugie facebooka, a w trzeciej tweetera. Na fejsie jak zawsze kilka nowych zaczepek i zaproszeń do zagrania w gry, tak samo nudno było na tweeterze, a jednak… . Nowy follow od jakiegoś nieznanego mi konta. Oczywiście jak zawsze zrobiłam follow back. Jestem taka miła i skromna do tego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Oprócz tego kilka nowych tweedów Seleny Gomez, kilka od chłopaków z One Direction, a po za tym nic ciekawego. Za mało osób obserwuje na tweeterze. Wyszłam z niepotrzebnych mi stron i zastanowiłam się nad kolejną piosenką. W końcu padło na 1D – One Thing. Podśpiewując tekst piosenki zaczęłam kręcić się wokół własnej osi. Słuchałam wiele piosenek różnych wykonawców, gdy zorientowałam się, że jest już 18.04. Miałam wziąć jeszcze prysznic, więc udałam się do łazienki, po prysznicu i wytarciu całego ciała ręcznikiem ubrałam się w to:

   Znów sprawdziłam godzinę. 18:30. Dlaczego nie może być trochę późniejsza pora. Cały pół godziny myślenia o wszystkim.
   Położyłam się na łóżku i gapiłam w sufit
   Doszłam do wniosku, ze muszę zmienić nastawienie do Ashley, w końcu zachowam się jak ta starsza i mądrzejsza, jak to zawsze mówili moi rodzice. Po prostu będę ignorowała jej głupie odzywki, mam nadzieje, że dam radę. W końcu nie wydawało się być to trudnym zadaniem. Ale i tak mam nadzieję, że jak najszybciej wróci do ojca. No tak, nie przyjechała jeszcze do nas, a ja już mam jej dość…

Doszła w końcu godzina naszego spotkania, podeszłam do lustra i jeszcze raz przeczesałam włosy szczotką. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. „Zachowuj się, gdyby nigdy nic się nie stało” przypomniałam sobie w myślach.
-Wychodzę – krzyknęłam.
W odpowiedzi usłyszałam tylko krótkie „okej”.
   Wychodząc z domu od razu spostrzegłam Kierana opartego o maskę dużego czarnego samochodu, wyglądał jak zawsze świetnie :
   Po przywitaniu się, otworzył przede mną drzwi i sam wsiadł do auta.
   W radiu leciała akurat kończyła się piosenka One Direction – Best Song Ever.
-Nie dawno dużą ilością fanów cieszy się zespół Room94 – rozległ się głos faceta w radiu ...

-------------------------------


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 10 sierpnia 2013

Libeter Awards :D

"Nominacja do Libeter Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób ( informujesz ich o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie można nominować bloga, który Cię nominował."

Z góry piszę, że nie sprawdzam ile te blogi mają obserwujących :D Po prostu je kocham <3

Sarah Thomson KOCHAM CIĘ ZA NOMINACJE :D  ( http://crazy-life-with-one-d.blogspot.com/ )

Moje nominacje :










11. Nie wiem co tutaj dać, zabrakło mi bloga :D



Odpowiedzi na pytania :

1. Lubisz pisać swoje opowiadanie ?
Kocham je pisać <3

2. Wolisz czytać książki, czy fan fiction ? Dlaczego ?
Więc, ogólnie kocham czytać książki, ale muszą być zajebista :D Ale FF też kocham czytać, zwłaszcza w nocy, ale później się w to wciągam i kończę często po 5 rano :D

3. Jakie jest twoje największe marzenie ?
Może to głupie, ale chciałabym umieć perfekcyjnie angielski. Mogłabym się ze wszystkimi dogadać. Fajnie byłoby wyjechać na jakieś wakacje za granicą, taka nie zorganizowana wycieczka, gdzie prawie ze wszystkimi byś mogła bez problemu porozmawiać.

4. Czy twój idol obserwuje cię na tt ?
Niestety nie :'(

5.Jesteś od czegoś uzależniona ? Jeśli tak to od czego ?
Od komputera, tt, trochę od fb i od MUZYYYYYKI <3 

6.Jak mijają ci wakacje ?
Cały czas siedzę w domu, ale mam komputer :D

7. Ile masz lat ?
14

8. Co skłoniło cię do napisania bloga ?
Więc, zawsze pisałam dużo opowiadań, ale tylko tak dla siebie. Moje najnowsze opowiadanie postanowiłam trochę zmienić i zrobić z tego FF, żeby sprawdzić czy podoba się komuś :D

9. Ulubiony artysta / zespół ?
Oczywiście Room94 <3
Ale kocham też : 1D, Selene Gomez, Austina Mahone Green Day i BTR

10. Wybierasz się na This Is Us ?
Bardzo chciałam, ale jednak nie idę. To długa historia :)

11. Masz hobby ? Jeśli tak to jakie ?
Lubie grać ( jeśli można to nazwać grą :D ) na gitarze :)

Moje pytania :

1. Jak masz na imię ?
2. Ile masz lat ?
3. Czy piszesz jeszcze jakiś blog ?
4. Ulubiony zespół / wokalista ?
5. Za co ich / go / ją kochasz ? :D
6. Twój ulubiony cover ?
7. Ulubiona piosenka ?
8. Lubisz Room 94 ?
9. Co sądzisz o The Vamps ?
10. Masz konto na tt ?
11. Ile osób obserwuje cię na tt ? ( o ile go masz ) :)

piątek, 9 sierpnia 2013

Wiecie co ... ?

Pisze to tak sobie.
Szczerze mówiąc chciałam już skończyć pisanie tego bloga, po prostu no przestało mi się podobać to opowiadanie :(
No ale tak sobie patrze na poprzedni wpis: 5 komentarzy, jej, fajnie, nie wiedziałam, że chociaż tylu osobom się to spodoba, więc jednak jeszcze trochę to pociągnę :D
HAHAHA
No dobra, więc, po prostu was kocham.

Kude, ostatnio tak często wyznaje miłość obcym ludziom :D

wtorek, 6 sierpnia 2013

"O nie..." część 1 ( i chyba ostatnia ;) )

Znów dzięki wam, za te komentarze, i za jednego obserwującego :D LOVE YOU 

Poprzedni rozdział i ten jakoś mi dziwnie wyszły, więc ... , więc nie wiem co ;)  Ale to pisze

----------------------- 

   Biegałam po moim pokoju jak oszalała, szukałam spodni, jakiejś bluzki, szczotki do włosów…  . Jak zawsze, gdy się spieszyłam nie mogłam uczesać swoich głupich włosów, które zawsze nie mogły się normalnie ułożyć.
   To musiał być głupi pomysł mojej mamy, jak ona mogła ściągnąć tu Kierana.
   Boże…
   Tylko, jak ona to zrobiła ?
   Mój telefon.
   No tak, musiała znaleźć jego numer i wysłać mu sms-a czy coś. Chodź sms-y nie są w stylu mojej mamy, zawsze wolała do kogoś zadzwonić, więc może zrobiła to i tym razem.
   Miałam ochotę zabić moją mamę, spraszała moich znajomych do naszego domu, nie uprzedzając mnie o tym.
   Jakby to mi nie wystarczyło jeszcze Kieran widział mnie w tej piżamie.

   Nie mogę w to uwierzyć, właśnie chłopak który mi się podoba widział mnie w tak kompromitującym momencie mojego życia. Ciekawe co on sobie teraz o mnie myśli.
   Dobra, jestem gotowa, muszę już zejść właściwie, czy tego chcę, czy nie muszę się tam pokazać.
   Moja mama była w kuchni i właśnie coś podgrzewała. Mmm… spaghetti ? Kiedy ona zdążyła to zrobić ?
-O co tutaj chodzi – zapytałam wprost.
-Pozwoliłam sobie skorzystać z twojego telefonu i zrobić ci niespodziankę – powiedziała z dumą.
-Ale dlaczego mi o tym nie powiedziałaś choćby godzinę przed jego przyjściem ?
-Bo to miała być niespodzianka.
-Następnym razem, gdy będziesz miała zamiar zrobić mi taką niespodziankę, uprzedź mnie o tym – powiedziałam obrażona.
-No dobrze, nie obrażaj się, chciałam, żeby było miło – wyznała – no wiesz, twojego tatę moi rodzice poznali, gdy minął rok od kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić, jak wy to teraz mówicie. A ja nie chciałam Tyle czekać, bo przez to całe wymyślanie, że wychodzę gdzieś do koleżanki, strasznie się oddaliłam od mojej matki, bo tak naprawdę wtedy spotykałam się z twoim ojcem. Ja mam tylko ciebie.
-Ale my nie jesteśmy razem - powiedziałam stanowczym głosem - Pomóc ci w czymś ? – zmieniłam temat.
-Zanieś jakieś szklanki i sok, a ja zaraz doniosę spaghetti.
   Wyjęłam trzy szklanki i chwyciłam je w jedną rękę, a w drugą sok pomarańczowy z lodówki. Wchodząc do salono-jadalni, czy jak to mogłam nazwać? W rzeczywistości był to zwykły salon z większym stołem, dlatego właśnie tam mama posłała naszego gościa.
   Kieran siedział na jednym z krzeseł, był ubrany w taką samą koszulę jak wtedy, gdy się poznaliśmy, ale tym razem w kolorze niebieskim, do tego czarne rurki i szare trampki, wyglądał cudownie.
   Gdy zauważył, że przyszłam od razu podniósł się z krzesła, a gdy odłożyłam szklanki i sok podszedł do mnie.
-Cześć, panda – powiedział z wielkim uśmiechem.
Uniosłam brew w zdziwieniu.
-Piżama – szepnął mi do ucha, gdy mnie przytulił na powitanie. Na szczęście mama tego nie widziała i dobrze.
-Ej – szturchnęłam go w ramie – ciekawe w czym ty śpisz.
-A chcesz sprawdzić – poruszył dziwnie brwiami.
-Debil z ciebie … - chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale przerwała mi moja mama.
-Jak ty się odzywasz do naszego gościa – obróciłam się, właśnie, szła w naszą stronę, niosąc przy tym dwa talerze spaghetti. Miałam tylko nadzieje, że nie usłyszała propozycji tego głupka.
-Oszczędź sobie takie teksty tutaj – powiedziałam uśmiechając się przy tym, kiedy moja mama poszła po kolejną porcję. Ja w tym czasie nalałam do wszystkich szklanek soku.
   Po chwili siedzieliśmy już przy stole, oczywiście obiad nie mógł odbyć się bez głupich pytań mojej mamy upewniającej się, że nie jesteśmy jeszcze razem. W pewnym momencie nawet Kieran zakrztusił się sokiem dziwiąc się, że moja mama wymyśliła tak głupie pytania.
   Marzyłam, żeby ten obiad jak najszybciej się skończył, albo przynajmniej, żeby coś się wydarzyło, co by go choć na chwilę przerwało. Jednak, od razu pożałowałam swojego życzenia.
   Do mojej mamy zadzwonił telefon, a ona na chwilę opuściła nas i udała się do kuchni, słyszałam tylko kawałki rozmowy, ale to wystarczyło, bym wiedziała z kim i o czym mówi.
-Tak…Ashley…dlaczego płaczesz…pewnie, że możesz, Emily się ucieszy…na pewno tak nie myśli…jasne…jeśli tata się zgodził to możesz…przyjedziemy po ciebie na lotnisko…tak, tak, pa – pożegnała się i rozłączyła.
   Ashley jest moją siostrą, której tak strasznie nienawidzę, zawsze chciałam o niej zapomnieć, nigdy się ze sobą nie dogadywałyśmy. Nawet w szkole nie mogła się z nikim zaprzyjaźnić, to znaczy może bardziej nie chciała. Wolała być sama, może dlatego jest taka wredna.  Ma prawie siedemnaście lat. W tym roku miała zacząć naukę w collegu. Po rozwodzie rodziców zgodzili się na to, bym ja została z mamą, a ona z tatą.
   Nawet nie zauważyłam, że Kieran mi się przygląda.
-O co chodzi ? – spytał z troską.
-Mam nadzieje, że tylko o jakiś głupi żart.
   Mama przyszła do nas z powrotem i usiadła do stołu. Jak gdyby nigdy nic nawet się nie odezwała.
-Masz zamiar mi coś powiedzieć, czy tak to przemilczysz i jak zawsze dowiem się o wszystkim ostatnia ? – spytałam wprost.
-Chciałam z tobą o tym później porozmawiać.
-A może ja wolałabym się o tym dowiedzieć wcześniej, w końcu jestem twoją córką.
-No dobrze, więc Ashley do nas przyjedzie, pojutrze – gdy to mówiła, myślałam, że zaraz się rozpłaczę – dlaczego nawet tego ze mną nie uzgodniłaś, zawsze musisz wszystko robić sama, nie pytając mnie o zdanie.
-Emily zrozum, ona się pokłóciła z ojcem, nie znam dokładnie szczegółów.
-Mam już tego dość – krzyknęłam, wstając, tym razem byłam pewna, że wybuchnę płaczem.
   Wbiegłam na górę zatrzaskując za sobą drzwi od mojego pokoju, rzuciłam się na moje łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Denerwowało mnie to, że uzgadniała wszystko beze mnie, nawet te rzeczy dotyczące mnie.
-Zostaw mnie w spokoju – krzyknęłam, gdy usłyszałam otwierające się drzwi.
   Jednak to był Kieran, a nie moja mama …

-------------------

Mam nadzieje, że chociaż trochę się wam spodoba i mnie nie ocenicie za surowo :D

PAMIĘTAJ :

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 3 sierpnia 2013

ZNAJOMY ZE SKLEPU ;) CZĘŚĆ 3

Znowu, wielkie dzięki za te komentarze, strasznie mnie motywują, choć na wielu innych blogach jest ich o wiele więcej, ale i tak was bardzo kocham  <3  <3  <3

------------------------------------

   Moją uwagę zwrócił przebiegający przed nami blondyn z wysoko postawioną grzywką. Miał na sobie czarne rurki, biały T-shirt i do tego dżinsową kamizelkę. Podążyłam za nim wzrokiem, chyba zauważył to Kieran i również na niego spojrzał.
-Dean ? – krzyknął.
Nieznajomy mi chłopak odwrócił się w naszą stronę i podszedł do ławki na której siedzieliśmy.
-Hej – powiedział, po czym wykonał niedźwiedzi uścisk z moim wczoraj poznanym znajomym – nie zauważyłem cię.
-Dean, poznaj Emily – wskazał na mnie – Emily to jest mój głupi brat Dean – zwrócił się do mnie.
   No tak, zapomniałam, Kieran opowiadał mi, że jego brat ma na imię Dean. Dlaczego o tym zapomniałam ?
Blondyn uderzył brata w ramie, po czym podał mi rękę, którą bez wahania uścisnęłam.
-Nie wiedziałem, że masz dziewczynę.
-Daruj sobie te teksty głupku – bronił się Kieran.
   Chwila, czy ja dobrze usłyszałam ? Czy Dean powiedział: „Nie wiedziałem, że masz dziewczynę” ? Czyli on jest wolny. Kieran jest wolny. Kieran nie ma dziewczyny. On naprawdę jest wolny.
   Na samą myśl o tym na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Ale czy powinno mnie interesować, czy jest wolny, czy nie ? Takiego chłopaka nie zainteresuje taka zwykła dziewczyna jak ja. Może wczoraj mi pomógł, rozmawiał, śmiał się ze mną tak samo jak dzisiaj, ale czy to ma jakieś znaczenie. Z pewnością nie jestem na jego poziomie. O czy ja do cholery mówię, „poziom” ? „Nie jestem na jego poziomie” ? Nigdy tak o nikim nie myślałam. No cóż i tak miałam trochę racji.
-Emily… - usłyszałam głos Deana – o czym tak rozmyślasz ?
-Co ? O niczym – szybko się wyprostowałam.
-Ta, jasne – uśmiechnął się, jakby czytał mi w myślach i wiedział jaki temat krąży mi po głowie – może przejdziemy się na lody – zaproponował.
-Dean, znajdź sobie dziewczynę i nie męcz mnie cały czas. Daj mi trochę odpocząć od siebie.
-Jeśli nie chcesz iść na lody – zaczęłam – to przejdź się jeszcze na spacer z Chucho, a ja pójdę z Deanem.
-Dobra, chodźmy na te lody – uśmiechnął się do mnie – ale odprowadzę naszego czworonoga do domu, okej ?
-To my pójdziemy do naszej ulubionej lodziarni – oznajmił Dean.
-Mhm – powiedział Kieran z nieco mniejszym entuzjazmem i zawołał psa.

***Kieran***

   Gdy tylko rozłączyliśmy się, a ja poszedłem odprowadzić naszego pieska do domu, wiedziałem, że muszę jak najszybciej skontaktować się z Deanem, by moja nowa znajoma o niczym się nie dowiedziała. Wysłałem mu jak najkrótszego sms-a.

„Emily nie może dowiedzieć się o zespole”

   Miałem tylko nadzieje, że mój brat wszystkiego nie popsuje.
   Kurde, a jeśli nie odczytał wiadomości, nie zabrał telefonu z domu, albo ma wyciszony dźwięk ? Postanowiłem podbiec do domu. Drzwi były otwarte, więc Sean i Kit byli w środku, ale nie miałem czasu iść do nich. Odpiąłem smycz i rzuciłem ją na szafkę w korytarzu. Po czym wybiegłem z domu. W połowie drogi do lodziarni zwolniłem, żeby nikt się nie domyślił, że się spieszyłem. Miałem wchodzić do środka, gdy usłyszałem głos Emily.
-Kieran – zawołała mnie, podążyłem wzrokiem za jej głosem. Siedziała na ławce z Deanem. Ruszyli w moją stronę. Weszliśmy do lodziarni, a potem zamówiliśmy lody. Najpierw Emily wzięła: czekoladowe, kawowe i truskawkowe, potem swoje zamówienie złożył mój brat zamówił dwie gałki lodów waniliowych, a na końcu ja: czekoladowe, śmietankowe i malinowe. Emily znów kłóciła się ze mną o tak mało istotna rzecz jak noszenie zakupów, ale tym razem chodziło o płacenie. Nie mogłem pozwolić na to by za siebie zapłaciła. Byłem zbyt dobrze wychowany ( ale się przechwalam ).

***
   Cały czas rozmawialiśmy jedząc przy tym lody. Dean zauważył, że robi się już ciemno, więc spytał mnie o godzinę. Sam zdziwiłem się, że czas nam tak szybko zleciał. Było już po 21, więc postanowiliśmy się zbierać.
   Gdy  tylko Emily znikła za progiem swojego domu, Dean zaczął mnie męczyć pytaniami.
-Co ty do cholery robisz ?
-Właśnie idę do domu – próbowałem zwlekać z odpowiedzią, wiedziałem, że po powrocie do domu da mi spokój.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi – chwycił mnie za ramie, żebym się zatrzymał.
   Chyba nie miałem wyjścia, musiałem mu wszystko wytłumaczyć.
-Po prostu Emily mi się podoba – wyznałem – i chcę, żeby poznała MNIE – podkreśliłem ten wyraz – tego prawdziwego mnie, a nie jakiegoś znanego piosenkarza. Pamiętasz co było z Amandą, po kilku dniach zrozumiałem, że nie spotyka się ze mną, bo mnie kocha, chciała tylko być znana.
-Wiec ona nas nie zna ? – zdziwił się.
-Myślałeś, że jesteśmy znani jak One Direction – zażartowałem, chociaż na mojej twarzy nie pojawił się nawet najmniejszy uśmiech.
-Przecież Emily cię lubi za to jaki jesteś, widziałem jak na ciebie patrzy. Dlaczego po prostu nie powiesz jej już prawdy ?
-Chcę jeszcze zaczekać – oznajmiłem.
-Tylko nie przegina, bo będzie na ciebie strasznie zła, gdy dowie się za późno.
-Ale ty się zrobiłeś przemądrzały – szturchnąłem go w ramię.
   Przez resztę drogi szliśmy w ciszy, a po dotarciu do domu, od razu położyłem się spać.

***Emily***

   Właśnie byłam na koncercie One Direction, gdy nagle Zayn  zabrał mnie na scenę. Zaczął śpiewać dla mnie piosenkę. Czułam na sobie zazdrosny wzrok każdej ich fanki. Z pewnością chciały mnie za to zabić, ale ja się tym nie przejmowałam, bo właśnie po raz pierwszy i zapewne ostatni, mój idol zadedykował mi swoją piosenkę.
-Emily, ile razy mam cie wołać ?
   No tak, to był tak piękny sen, ale moja mama musiała mi go popsuć.
   Wyciągnęłam rękę do pułki, żeby sprawdzić, która godzina, ale mojego telefonu tam nie było. Strasznie mnie to zdziwił, bo co wieczór go tam odkładałam. No cóż, może zostawiłam go na dole. I tak musiałam tam iść, bo mama nie dałaby mi spokoju. A godzina musiała być zapewne bardzo późna, bo wczoraj nie mogłam spać do 5 nad ranem.
   Wstałam z łóżka i przetarłam oczy, z pewnością nie wyglądałam dobrze, zresztą jak co dzień.
   Gdy zeszłam po schodach myślałam, że mam jakieś omamy, ale to była prawda. Marzyłam, żeby w tej chwili obudziła mnie moja mama, ale to nie był sen. Mój mózg, nie był w stanie powiedzieć słowa, w końcu wydusiłam z siebie głupie:
-O Boże…

------------------------------------

Dzięki, że to czytasz :D KOCHAM CIĘ 

Ten rozdział mi nie wyszedł, to znaczy nie mówię, że poprzednie mi wyszły, ale ten już w ogóle zepsułam, masakra, HAHAHA

Jeśli to czytasz zostaw swoją opinię w komentarzu, niezależnie czy podoba ci się opowiadanie czy nie ;)

niedziela, 28 lipca 2013

ZNAJOMY ZE SKLEPU ;) CZĘŚĆ 2

OD RAZU DZIĘKUJĘ TYM DWÓM OSOBOM OD KOMENTARZY, WIEM, ŻE PRAWIE NIKT TEGO NIE CZYTA, ALE I TAK BĘDĘ TO PISAŁA :D Hahaha

-----------------------------------

   Była już 13.00. Za dwie godziny miałam się już spotkać z Kieranem. Mimo, że znałam go dopiero od wczoraj bardzo nie mogłam doczekać się naszego wspólnego wyjścia.
-O czym tak ciągle myślisz – wyrwała mnie z zamyślenia mama, szybko poderwałam się ze stołka kuchennego, przez co prawie bym z niego spadła – a może powinnam powiedzieć: „o kim tak ciągle myślisz” – uśmiechnęła się do mnie.
   „O kim tak ciągle myślisz” ?
Co to za pytanie, ona myślała tylko o jednym, a mianowicie ciągle myślała o tym, że mam chłopaka, ale ja nigdy nie znalazłam odpowiedniego dla mnie, który na dodatek chciałby ze mną być.
-Mamo, daj mi już spokój, cały czas myślisz, że kogoś mam, a to jest nie prawda. Czy nie mogę mieć po prostu jakiegoś znajomego ? – może i miała racje, a ja cały czas myślałam o Kieranie – Mogę dzisiaj wyjść ? – powiedziałam nie czekając na poprzednią odpowiedź.
-Ach taaak ? – zdziwiła się mama – wiec jednak ktoś jest na rzeczy.
-Mamo – upomniałam ją – dlaczego miałoby o kogoś chodzić ? Może chciałabym przejść się sama, albo z jakąś nową koleżanką.
-Jasne, jasne – nie uwierzyła mi, ja też bym sobie nie uwierzyła. Poczułam, że się czerwienie – jestem twoją matką i widzę kiedy mnie zbywasz. Powiedz chociaż jak ma na imię, wtedy pozwolę ci iść – zachęciła mnie.
   Nie wiedziałam co zrobić, z jednej strony jeśli bym jej powiedziała mogłabym spotkać się z Kieranem, ale później cały czas pytałaby się o niego. Natomiast z drugiej strony nie mogłam jej o tym nie powiedzieć, bo i tak by mnie o niego wypytywała, a mnie ominęłoby to spotkanie.
-Ma na imię Kieran. Teraz mogę już iść ?
-Nic więcej mi o nim nie opowiesz ?
-Nie, chciałaś znać tylko imię.
-No dobrze, dobrze, tylko się jakoś ładnie uszykuj na to spotkanie.
Podniosłam w zdziwieniu brew.
-No wiesz, załóż jakąś ładną sukienkę i się pomaluj – powiedziała bardzo oczywistym tonem, lecz dla mnie nie było to takie oczywiste.
-O Boże – westchnęłam – po co mi to ?
-Jak to po co?
-Chyba nie chcesz skończyć jako stara panna z kotami.
-Co ty masz do kotów ?
   Denerwowało mnie już, że moja mama próbowała zeswatać mnie z każdym moim kolegom, a Kierana nawet nie znała, skąd mogła wiedzieć , że jest fajny. Nie to, że nie chciałam mieć chłopaka, ale na tym świecie nie ma. No może Kieran różnił się trochę od moich dawnych kolegów z klasy i szkoły. Co ja mówię, on był zupełnie inny. Miał cudowny błysk w piwnych oczach, od których nie mogłam odwrócić wzroku. A jego rozczochrane, ale tak piękne, jak smoła włosy…
   Nie, nie mogłam uwierzyć jak mogłam tak myśleć o obcym chłopaku, którego w ogóle nie znałam. A po za tym on z pewnością miał dziewczynę, ale nie mogłam tak po prostu podejść do niego i spytać „Masz kogoś?” . To znaczy mogłam to zrobić, ale to byłoby głupie, a zresztą, co on by sobie o mnie pomyślał.
   Do samej 15.00 kłóciłam się z mamą, która cały czas kazała mi założyć sukienkę. Przebrałam się jednak w krótkie jeansy, fioletową bokserkę i szare trampki, a włosy związałam w niechlujnego koka. Po za tym z kosmetyków zdecydowałam się tylko na tusz do rzęs.
-Nareszcie – powiedziałam do siebie spoglądając na zegarek, który właśnie wybił 15.00.
   Wyszłam z mojego pokoju i zbiegłam po schodach.
-Pa mamo – krzyknęłam.
-Baw się dobrze Kopciuszku – dowaliła mi.
-Żeby być piękną nie trzeba mieć sukni jak z bajki – obroniłam się.
-No dobrze, idź już, idź.
   Wsunęłam jeszcze do kieszeni klucze na wszelki wypadek i wyszłam na dwór.
   Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam Kierana. Zeszłam po kilku drewnianych schodkach i przeszłam kilka metrów dalej, aż w końcu…
   Zauważyłam go. Miał tak samo rozczochraną fryzurę jak wczoraj tylko tym razem użył chyba trochę lakieru do włosów. Wszystkie włosy miał przerzucone na prawą stronę, lekko zasłaniały oczy. Jego zwykły biały T-shirt był opięty na mięśniach, których wczoraj przez koszulę nie dostrzegłam. Do tego długie jeansy, do tej pory znałam niewielu chłopaków, którzy ubierali się w jeansy,  a tym bardziej w rurki. Koledzy z mojej szkoły zawsze ubierali się w luźne dresy co wyglądało okropnie. Kieran trzymał w ręce czarną smycz, a na niej przesłodkiego psa rasy haski. Był szaro-biały i dorastał Kieranowi do pasa.
-Hej – odezwał się, gdy do nich podeszłam. Po czym mnie przytulił, poczułam jego ostre włosy i już wiedziałam, że użył więcej lakieru niż mi się wydawało.
-Ile ty używasz tego lakieru ? – roześmiałam się.
-Mi też bardzo miło cię widzieć – uśmiechnął się.
-Nigdy nie widziałam chłopaka, który na dzień zużywa cały lakier. Nigdy nie widziałam chłopaka, który używałby lakier do włosów – poprawiłam się.
-Ha, ha, ha – zaśmiał się szyderczo – bardzo śmieszne.
Twój piesek jest o wiele ładniejszy – droczyłam się z nim – a nie używa lakieru do włosów – schyliłam się do Chucha i zaczęłam go głaskać po głowie, miał tak miękką sierść, która delikatnie przechodziła pomiędzy moimi palcami.
-Dobrze, wiem, że jest bardzo ładny i taki słodki, ale nie musisz mnie od razu obrażać.
-Przecież nie mówię poważnie – wstałam i zobaczyłam, że nie mówił poważnie, byłam tego pewna po jego szerokim uśmiechu – chodźmy już na ten spacer, jakie miejsce proponujesz ?
-Mmm… - zastanowił się – poszedłbym na plaże, ale pewnie będzie tam dużo ludzi, może do tego parku dla zwierząt niedaleko – zaproponował.
-Możemy, ale i tak go nie znam, jestem tu dopiero od wczoraj przypomniałam mu.
-Tak, wiem, będziesz znała drugie miejsce w Hiszpanii.
-A jakie było pierwsze ? – zdziwiłam się.
-Przecież byłaś już w sklepie niedaleko – przypomniał mi.
-No tak.
-Chodźmy już, przecież równie dobrze możemy posprzeczać się po drodze – ruszyliśmy przed siebie.
-Okej, ale oddaj mi pieska – wyciągnęłam rękę po smycz, której nie dostałam – ej – oburzyłam się.
-Chyba zwariowałaś, nie oddam ci mojego jedynego pieska.
-Zaraz wrócę z powrotem do domu – znów wyciągnęłam rękę.
-Jasne, już ci wierzę – podał mi smycz, którą zawinęłam sobie na ręce – a teraz możesz go już wypuścić – pokazał mi palcem park obok.
-Ten park jest tak blisko – powiedziałam zaskoczona – wczoraj tu przechodziłam i go nie zauważyłam.
-W końcu było już ciemno – nachylił się i odpiął smycz psa, który wbiegł do parku merdając ogonem. Poszliśmy za nim i usiedliśmy na jednej ławek obok wielkiego drzewa.
   Naprzeciwko nas dwójka dzieci bawiła się z jakimś psem, który prawdopodobnie wolałby, żeby dały mu w końcu spokój.
-Więc co mi jeszcze o sobie powiesz – przerwał chwilę ciszy.
-Chyba wiesz już o mnie wszystko, moje życie jest strasznie nudne.
-Daj już spokój, na pewno zdarzyło się coś w twoim życiu ciekawego. Może w Londynie ?
-Mmm… - zastanowiłam się chwilę – nie, mówiłam ci, że moje życie jest strasznie przeciętne. A może ty mi coś o sobie opowiesz ? – zaproponowałam.
-Moje życie też jest takie przeciętne – pożalił mi się.
-Mi marudzisz, że nie mam o czym opowiadać, a sam też nie masz pomysłu.
-Ale ja pierwszy się zapytałem – próbował się bronić.
-To nie ma znaczenie – wystawiłam na niego język.

wtorek, 23 lipca 2013

ZNAJOMY ZE SKLEPU ;) CZĘŚĆ 1

   Poprosiłam kasjerkę o siatkę po czym znów odwróciłam się do nieznajomego chłopaka.
-Dzięki, że mi pomogłeś, nie miałam pojęcia, że znajdę tu kogoś z kim się dogadam, bo po Hiszpańsku nie umiem mówić – powiedziałam i zapłaciłam pieniądze za zakupy.
-Racja, ale na tym świecie są jeszcze tak cudowni ludzie jak ja – uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki.
-Lubisz komplementy, racja ? – odebrałam resztę od kasjerki.
-Oczywiście – roześmiał się.
Po zapakowaniu swoich rzeczy odeszłam na bok, a sprzedawczyni zaczęła kasować chipsy, cole i jakieś ciastka mojego nowego znajomego. Później tak samo jak ja zapłacił, odebrał resztę i zapakował produkty do siatki foliowej. Razem wyszliśmy ze sklepu.
-Może usiądziemy na ławce – zaproponował wskazując ławkę około czterdziestu metrów od nas - i trochę pogadamy - zaproponował - to znaczy jeśli chcesz.
-Dla nowego znajomego tutaj, zrobię wszystko – uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój uśmiech i ruszyliśmy w stronę ławki.
-Lepiej się tak nie zapędzaj, bo mogę sobie zażyczyć czegoś nie do zrobienia – powiedział, wyjął z moich rąk siatkę i przełożył ją do tej samej ręki z jego zakupami.
-Halo, przecież dam sobie rade z taką małą siateczką, nie musisz udawać takiego dżentelmena.
-Ale wiesz, chce dobrze zacząć tą przyjaźń.
-Nawet nie wiem jak masz na imię, a ty już o przyjaźni myślisz.
-Mam na imię Kieran, a ty ? – zapytał siadając na ławkę, ja od razu też na niej usiadłam.
- A ja Emily. Jesteś z Hiszpanii ? – zapytałam zaciekawiona.
-Nie - zaśmiał się jakby to miało być takie oczywiste - Mieszkamy w Londynie, a teraz jestem na wakacjach z kumplem i braćmi.
-Dobrze, więc przejdźmy do kolejnego pytania.
-Okej – zgodził się ze mną.
-Ile masz lat ?
-Niedługo dwadzieścia jeden.
-A dokładniej ? – dociekałam dalej.
-Dokładniej mam urodziny na końcu kwietnia. To może teraz ja.
-Dobra – uśmiechnęłam się.
-Co ty tu robisz ? – zaczął swoje przesłuchanie.
-Przyjechałam tu na wakacje.
-Teraz – zdziwił się – przecież za kilka dni zaczyna się rok szkolny.
-To dość długa historia – zaczęłam – moi rodzice niedawno się rozwiedli i żeby od tego wszystkiego odpocząć moja mama pomyślała o wakacjach. Nie mówmy już o tym, nie lubię poruszać tego tematu – wyznałam.
-Nie ma sprawy, ile masz lat ?
-Dziewiętnaście, a urodziny mam dopiero w maju. Nie obraź się ale na mnie chyba już pora– zmieniłam temat – mama będzie się o mnie martwiła w końcu jestem tu dopiero od kilku godzin, a już się zagubiłam – uśmiechnęłam się.
-No to już chodźmy, bo naprawdę się zaraz zgubisz – odwzajemnił mój uśmiech – ale musimy się jeszcze spotkać.
-Jasne, jeśli tylko uwolnię się od mojej nadopiekuńczej mamy – znów się uśmiechnęłam.
-Nie może być aż tak źle.
   Podnieśliśmy się z ławki i chwilę się przekomarzaliśmy o noszenie siatek i znów przegrałam, a Kieran wziął moje zakupy i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
   -Dziwnie się czuję – zaczęłam kontynuować naszą rozmowę – nigdy nie zawierałam znajomości tak szybko i dodatkowo z jakimś obcym chłopakiem, którego dopiero co poznałam.
-E tam, dopiero co przyjechałaś do Hiszpanii, powinnaś się cieszyć, że masz z kim pogadać po angielsku.
-No, racja, racja – zgodziłam się – więc to właściwie dobrze.
Przez resztę powrotu do domu rozmawiamy i opowiadamy sobie nawzajem o nas.
   Dowiedziałam się, że Kieran ma dwóch braci Deana i Seana, Dean jest w moim wieku, a Sean ma 26 lat. Kieran ma jeszcze psa haskiego o imieniu Chucho, ustaliliśmy, że niedługo go poznam, bo bardzo kocham psy.
   Mój nowy znajomy wypytywał mnie o moją rodzinę i dowiedział się tylko, że mam wspaniałą mamę, a mój tata się od nas wyprowadził. Co jeszcze miałam mu o sobie powiedzieć ? Sama nie wiem.
-No to teraz poproszę twój telefon – wyciągną rękę w moją stronę, gdy doszliśmy pod mój dom.
-Po co ci mój telefon – zdziwiłam się.
-Musisz mieć mój numer.
-Okej, ale ty też musisz mi dać swój telefon.
Wymieniliśmy się swoimi telefonami i wpisałam Kieranowi mój numer pod nazwą „Emily”, po czym oddałam mu go i wyciągnęłam rękę po mój telefon. Jednak on robił sobie jeszcze zdjęcie do kontaktu, na którym wystawił język i zrobił głupią minę.
-Odbyło by się bez tego – zażartowałam.
-Nie – uśmiechnął się, po czym jeszcze kilka razy kliknął w mój dotykowy ekran i oddał mi go, a ja schowałam telefon do kieszeni.
   Później się rozeszliśmy. Wchodząc do domu bardzo się zdziwiłam, ponieważ wszystkie światła były zgaszone, ale to nie możliwe, żeby moja mama wyszła, w końcu drzwi były otwarte. Zapaliłam światło w kurtażu.
-Mamooo – podniosłam głos – gdzie jesteś ?
Przeszłam do pokoju mojej mamy w którym miała się rozpakowywać, światło było zapalone, a mama spała na swoim łóżku, leżała również na nim walizka i jakieś ubrania. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Najpierw mówiła, że jest bardzo głodna, a później zasypiała podczas rozpakowywania się.
   No dobra, mogę przyznać, że ja też miałam ochotę pójść spać, ale najpierw wolałam coś zjeść.
   Przeszłam do kuchni, odłożyłam siatkę z zakupami i wyjęłam z niej truskawkowy jogurt i sok pomarańczowy. Zaglądając do wszystkich szafek znalazłam szklankę, do której nalałam trochę soku. Z szuflady wyjęłam łyżeczkę i otworzyłam jogurt, natychmiast go zjadłam i wypiłam sok. Później od razu przeszłam do mojego pokoju i nie przebierając się w piżamę położyłam się spać.

 xxx

   Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Sięgnęłam do kieszeni jeansów które miałam na sobie i spojrzałam na ekran, pisało na nim „Nieznajomy ze sklepu ;)”. Zdjęcie w tle, które poprzedniego wieczoru zrobił sobie Kieran wyglądało naprawdę głupio. Przeciągnęłam palcem po zielonej słuchawce i przytknęłam telefon do ucha.
-Hej – powiedziałam ochrypłym głosem, po czym odkaszlnęłam.
-Jeszcze śpisz ? Jest już dwunasta – poinformował mnie.
-Już nie śpię.
-To dobrze, słuchaj, pomyślałem, że może przeszłabyś się dzisiaj ze mną na krótki spacer z Chucho.
Zaskoczyła mnie jego propozycja.
-No jasne, ale o której ? – spytałam.
-Wybierz miejsce i czas.
-No dobrze, to może o piętnastej – zaproponowałam.
-Okej, to będę na ciebie czekała pod twoim domem.
-Jasne, to idę się szykować, pa – pożegnałam się.
-Cześć – powiedział, po czym się rozłączył.
   Po wzięciu prysznica ubrałam się w dres i niebieską bokserkę i zawinęłam swoje mokre włosy w wielki turban. Umyłam zęby, a lekko podeschnięte włosy uczesałam czarną szczotką z półki w łazience. Później zeszłam na dół, mama właśnie jadła bułkę z pomidorem, popijając przy tym kawę.

sobota, 20 lipca 2013

WSTĘP

   Po dwóch rozprawach sądowych z powodu rozwodu rodziców wiedziałam, że moje życie nie będzie takie proste i przeciętne jak zawsze myślałam. Moi rodzice już od jakiegoś czasu nie mogli się ze sobą dogadać. Każda rozmowa kończyła się kłótnią. Szczerze mówiąc miałam już tego dość. Marzyłam o ich rozwodzie, ale gdy mnie o tym poinformowali zrozumiałam, że nie będzie to takie fajne. Miałam zamieszkać z matką, a ojca widzieć tylko w co drugi weekend i jeśli moja mama się zgodzi trochę częściej. Moje życie w takiej rozbitej rodzinie dopiero się zaczęło, ale ja już wiedziałam, że to nie będzie zbyt fajne. Moja mama zachowywała przy mnie pozory uśmiechając się, ale przechodząc koło jej pokoju słyszałam jej płacz.
   Kończył się rok szkolny, a mama wpadła na pomysł, że pojedziemy na wakacje do Hiszpanii (czekał mnie bardzo długi lot samolotem, ponieważ mieszkaliśmy w Londynie). Cieszyłam się z powodu wakacji, gdyż mogłyśmy trochę odpocząć od napiętej sytuacji, a przy okazji miałam możliwość bardziej się opalić. Nie przejmowałam się, że nie dotrę do domu na pierwsze dni szkoły. Właściwie nie miałam pojęcia kiedy wracamy i nie obchodziło mnie to. Nie należałam do części osób w mojej szkole, która przejmowała się każdą nieusprawiedliwioną godziną zajęć i nie chodziła wcale na wagary.
   Po długim locie samolotem, nudzeniu się w nim i wielu innych rzeczach, dojechałyśmy do naszego wynajętego domku w Walencji. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam gdzie to jest do póki nie dowiedziałam się, ze mam tam zamieszkać na jakiś czas.
   Dom stał nad samym morzem, widząc go miałam nadzieję, że trafię na pokój z widokiem na ten cudny widok. To byłoby cudowne co wieczór widzieć zachodzące słońce, tonące w schłodzonym morzu.
   Weszłyśmy do środka, dom był całkiem duży, powiesiłam bluzę na wieszak, którą zabrałam ze sobą zupełnie niepotrzebnie. Od razu chciałam zobaczyć mój pokój, lecz nie było go na parterze, była tam tylko kuchnia, łazienka i sypialnia mojej mamy. Wbiegłam po schodach na górę otworzyłam jedne z dwóch drzwi, ale była tam druga łazienka, „ja to mam szczęście” pomyślałam i przeszłam do ostatnich drzwi. Był to mój pokój, był duży, miał wielkie łóżko z kilkoma poduszkami. Cieszyłam się z balkonu z widokiem na morze, a pod jedną ze ścian stało kilka szaf i szuflad.
   Byłam w trakcie rozpakowywania się gdy do mojego pokoju weszła mama.
-Jak ci się podoba dom ? – zapytała.
-Jest naprawdę piękny – oznajmiłam.
-Przejdziemy się do sklepu, jestem strasznie głodna ?
-Jasne – odłożyłam właśnie trzymaną ostatnią koszulkę do szafy – i tak się już rozpakowałam.
-Naprawdę – zdziwiła się – ja ledwo schowałam kilka kosmetyków do szafki w toalecie.
-To może pójdę do sklepu sama – zaproponowałam.
-Nie, bo jeszcze mi się tam zgubisz – uśmiechnęła się - A po za tym i tak nie znasz hiszpańskiego.
-Ty też go nie znasz, a ja uczyłam się go trochę w szkole. Dam sobie radę – zapewniłam ją. Po Hiszpańsku znałam tylko kilka podstawowych wyrazach, liczb, alfabet, umiałam zapytać o godzinę i o drogę, ale mama nie musiała o tym wiedzieć.
   Na szczęście zgodziła się na moje samodzielne pójście do sklepu. Dostałam od niej pieniądze, listę zakupów i dokładną instrukcje jak tam dojść. Nie było do niego aż tak daleko. Był to wielki supermarket. Od razu do niego weszłam, w końcu miałam tylko pół godziny do zamknięcia. Cieszyłam się, że nie będę musiała tam do nikogo się odzywać, bo i tak nie dałabym sobie z tym rady. Przeszłam do działu pieczywa i wrzuciłam do koszyka kilka bułek, następnie do nabiału, gdzie wzięłam mleko, dwa sery i dwa truskawkowe jogurty z następnych półek wzięłam sok pomarańczowy, kilka pomidorów i kawę rozpuszczalną. Później podeszłam do kasy i ustawiłam się w kolejce. Przede mną stał jakiś niski facet w blond włosach z całą stertą różnych produktów. Gdy taśma na zakupy zrobiła trochę miejsca odłożyłam na nią swoje produkty.
   Czekając na swoją kolej rozglądałam się po sklepie. Właśnie jakaś kobieta z dzieckiem pakowała swoje zakupy do siatki foliowej, gdy wszystko się jej rozsypało.
   Kasjerka przywitała mnie z wielkim uśmiechem, po czym zaczęła kasować moje rzeczy. Miała na sobie białą koszulę, która była dla niej zdecydowanie za mała i jakieś jeansy. Na plakietce przypiętej do koszulki było napisane „ ANITA” .
   Kasjerka odezwała się do mnie po hiszpańsku, a ja nie wiedziałam co to znaczy.
-Kurde – wyrwało mi się. Nie miałam pojęcia co jej odpowiedzieć
Miałam nadzieje, że sama odpowie sobie na to pytanie, ale się na to nie zapowiadało, gdyż powtórzyła pytanie ponownie.
-Pyta czy chcesz siatkę foliową – ktoś szepnął mi do ucha.
   Od razu się odwróciłam. Był to bardzo przystojny chłopak w moim wieku, miał dłuższe czarne włosy w których zauważyłam okulary przeciwsłoneczne, piwne oczy w które mogłaby patrzyć w nieskończoność. Ubrany był w skaty, ciemne jeansy i  koszulę w czerwoną kratę. Był znacznie ode mnie wyższy, może 10 centymetrów, mój wzrok był na wysokości jego brody.